OSIEK NAD NOTECIĄ - wiejskie życie z polskiej bajki
Napotkać dziś prawdziwą polską wieś jest niezmiernie trudno. Oczywiście można pojechać na Podlasie, ale i tam co jakiś czas drogę przetnie klimatyzowana limuzyna, a z dachów dumnie pobłyskują talerze anten satelitarnych, zaś przy ścianach tulą się klimatyzatory.
Stary ład wiejskiego świata odchodzi bezpowrotnie. Taka kolej rzeczy. Jednak w wielu ludziach spokój letniej wsi stanowi synonim sielskiego życia. Choć obraz to mocno wyidealizowany i nieco jednostronny, marzą nam się wakacyjne wyprawy w miejsca ciche i odludne, gdzie rządzi jeszcze odwieczny porządek natury. Nie bez wpływu na to pozostają zapewne lata szkolne, kiedy wpajano w nas przesłania twórczości Reja i Kochanowskiego.
Kultura ludowa wymaga pielęgnacji i ochrony,
bo jest istotnym elementem historii narodów i plemion. Dlatego w wielu miejscach
świata powstają skanseny, w których zbiera się pozostałości życia wsi, chroni,
konserwuje i ocala dla pokoleń, które autentycznych tych miejsc już nie
zobaczą, bo znikły wraz z postępem cywilizacji.
Parki etnograficzne przybierają formy bardzo różne, nie zawsze przystępne i przyjazne wizytującym - czasem czujemy się w nich jak intruzi. Muzeum Kultury Ludowej w Osieku nad Notecią zajmuje wśród skansenów bardzo chlubne miejsce. Zwiedzając je nie ma człowiek poczucia wizyty w muzeum i oglądania eksponatów. W magiczny niemal sposób przenosimy się do najprawdziwszej polskiej wsi, niespiesznie wędrujemy ścieżką między gospodarstwami, zaglądamy do chat, poznajemy kolejne elementy codziennego życia i gdy w tej włóczędze docieramy do końca spaceru, budzi się w nas poczucie smutku, że trzeba ten idylliczny świat opuścić. Choć zabudowa jest mocno zróżnicowana i wywodzi się z różnych kultur i okresów, zaś wystrój chat jest kompilacją i niekiedy nie związany jest z samym budynkiem, stworzono w Osieku wieś, w której z powodzeniem można by zamieszkać. Urocze i zadbane chatki otoczone tradycyjnymi drewnianymi płotkami. Wiele dachów krytych strzechą, niektóre zdążył już obrosnąć mech. Przy domach kolorowe ogródki, które dodają barwy codzienności, zwłaszcza że różnorodność roślin jest ogromna – ot choćby słoneczniki, malwy, kosmosy, nawłoć, dziewanna, aksamitki czy lawenda. Jak na dostatnią wieś przystało, drzewa owocowe uginają się od śliwek i jabłek, znaleźć można na drzewach jeszcze pojedyncze wiśnie i czereśnie. W warzywniakach cebula, na polu marchew i buraki, dorodnie rozrasta się również cukinia. Przy domu siedzą kaczki, po obejściu biegają kury, indyk dostojnie puszy się na swoim terenie, a kogut taki świata ciekawy, że wydostał się przez płot, by przejść się po wsi. Wszystko jak u Reja...
Poszczególne ekspozycje chat dają nam możliwość przyjrzenia się dawnej karczmie, szkole czy sklepowi. Możemy śledzić też codzienne czynności mieszkańców, między innymi ubijanie masła, pranie, kiszenie ogórków, łowienie ryb.
Każde wnętrze posiada niepowtarzalną aranżację, która podkreśla dostatek gospodarzy. Znajdziemy więc różne paleniska i kuchnie, pozwalające na przyrządzanie gorących potraw, spotkamy kąciki kąpielowe, umożliwiające higienę osobistą, ściany ozdobione są świętymi obrazami, zaś całość dopieszczona licznymi dekoracjami o ludowej proweniencji. Nie zabraknie więc wianków, bukietów, koszy kwiatów i zwisających z powały pęków suszonych ziół. Chaty lśnią czystością, pachną naturą i choć wiemy, że to obraz wyidealizowany, dajemy się wciągnąć w jego sielankowość. Trudno się z takiej chaty wychodzi, bo czas, który w niej się zatrzymał w miejscu, emanuje błogością.
Napotkamy we wsi również przepiękną pasiekę, która sama w sobie stanowi park rzeźby ludowej.
Nad całością dumnie górują trzy wiatraki, które zaopatrywały gospodarzy w mąkę, jest kościół dla ukojenia ducha, nie zabrakło nawet remizy, gdyby była potrzeba ratowania któregoś obejścia.
Być może nie bez wpływu na mój odbiór tego niezwykłego miejsca była postawa przewodniczki, uśmiechniętej i anielsko cierpliwej, która z ogromnym zaangażowaniem i jeszcze większą wiedzą etnograficzną prowadziła nas przez tę udanie zaaranżowaną polską wieś.
I mimo że dzień wizyty trafił mi się szary i ponury, wywożę w sobie ze skansenu mnóstwo optymizmu. Bo polska wieś była naprawdę piękna i niezwykle kolorowa barwami natury. Bywała też bogata, a na pewno ubogacana aktywnością mieszkańców.
Jeżeli więc potrzeba komuś prawdziwego oddechu i dystansu do miejskiego życia – polecam wizytę w Osieku. Od razu zarezerwujcie sobie kilka godzin, bo po zwiedzaniu na pewno będziecie chcieli skorzystać z lokalnej kawiarenki i pobiesiadować w tym niezwykłym otoczeniu. Dobrze, że są takie miejsca…
Komentarze
Prześlij komentarz