MUZYCZNO-KABARETOWE MALARSTWO WSPÓŁCZESNE

 Skawa i Kamol – towarzysze mojego dorastania. Zasłuchana i nawet roztańczona przy przebojach kultowego zespołu Kombi, rozbawiona i przesiąknięta tekstami kabaretu Potem, stawałam się dorosłym człowiekiem. A to, co cennego za młodu do człowieka przylgnie, pozostaje w nim już na zawsze. Dlatego gdy przeczytałam, że w moim rodzinnym mieście trwa wystawa dzieł Grzegorza Skawińskiego i Dariusza Kamysa, nie zastanawiałam się ani chwili tylko założyłam buty i pomknęłam do centrum.

Galeria Sztuki i Dom Aukcyjny Jagiellońska 1 jest organizatorem niezwykłej wystawy „Dwa spojrzenia”, prezentującej twórczość lidera zespołów Kombi, O.N.A. i Kombii oraz gwiazdy zielonogórskiej sceny kabaretowej, znanej z kultowych grup Potem i Hrabi.

Niezmiernie byłam ciekawa, jak wyglądają wypowiedzi malarskie twórców, których – nie ja jedna - zwykłam kojarzyć ze zgoła innymi muzami.

Tak, jak wielowarstwowa jest muzyka Skawińskiego, tak i rozbudowane są jego wypowiedzi malarskie. Widać, że wiele mu w duszy gra, a co najważniejsze – bardzo w niej kolorowo i optymistycznie, by nie rzec euforycznie. Ciekawym zabiegiem wydaje się zestawienie dość ciężkiej symboliki z czystością mocno wyrazistych barw.

Malarstwo Kamysa jest znacznie bardziej wyważone, tchnie spokojem, a nawet odrobiną melancholii. Ale bardzo przypadło mi do gustu.

Spotkanie tak różnych osobowości artystycznych dało, w moim odbiorze, naprawdę ciekawy efekt, bowiem ich wizje twórcze uzupełniają się wzajemnie, wprowadzając spokój wśród feerii barw i dynamizm, gdy wokół stagnacja. Co je łączy to barwy - żywe, tchnące nadzieją i wiarą w człowieka. Tym jest to cenniejsze, że dzieła powstały w okresie pandemii, kiedy ludzie zamknięci w domach, popadali w marazm i bezsiłę. Autorzy wystawy wybrali drogę zgoła inną. Nie mogąc się oddać występom na scenie, przymuszeni do artystycznej bezczynności, obudzili w sobie pokłady twórczej energii i chęć wyrażenia siebie w innych, dostępnych formach sztuki. I poradzili sobie z tym znakomicie…

Samych twórców niestety osobiście nie spotkałam, bo o otwarciu wystawy dowiedziałam się już po fakcie. I akurat tego bardzo żałuję, bowiem piątkowy wernisaż był, według słów opiekunki galerii i dostępnych relacji, wyjątkowo udanym eventem, na którym – z uwagi na osoby autorów – nie zabrakło części koncertowej i okolicznościowych występów. A i gości przybyło całkiem sporo. Od teraz będę więc czujniejsza, by drugi raz takiej sposobności nie przeoczyć…

Wbrew moim obawom, mimo wczesnej pory dnia, nie byłam jedyną osobą, wizytującą wystawę. Budującym był dla mnie fakt, że wśród gości znalazła się i szczerze zainteresowana młodzież.

Wystawa jest dostępna do końca miesiąca, wstęp na nią bezpłatny. A dodatkowym atutem jest możliwość zakupu prezentowanych dzieł. Propozycja to zatem naprawdę godna rozważenia.

Przy omawianiu wrażeń z wizyty w domu aukcyjnym, nie sposób nie wspomnieć choć w kilku słowach o obiekcie, w którym się on mieści. Kilkanaście lat temu budynek ten wzbudził wśród bydgoszczan mnóstwo emocji, bowiem stanowił nowoczesną i luksusową galerię handlową, oferującą butki prestiżowych marek, które wcześniej w naszym mieście nie gościły. Niezwykłe eleganckie wnętrze o eliptycznym kształcie, panoramiczne windy, ciekawie wkomponowane schody ruchowe i wydzielona przestrzeń eventowa, w połączeniu z kosztownymi towarami sprawiły, że wizyty w tym miejscu stały się przez chwilę synonimem dostatku. Butikom towarzyszyły równie komfortowe lokale gastronomiczne. Całość usytuowana jest w ścisłym centrum Bydgoszczy, ale całkiem pojemny parking zachęcał do odwiedzin. Kilkanaście lat temu tak luksusowe miejsce nieco onieśmielało, jednak w dobrym tonie stało się w nim bywać. Obiekt miał wszystko – piękne i eleganckie towary, imponującą konstrukcję wewnętrzną, znakomitą lokalizację, powiew luksusu… a mimo to w dość krótkim czasie wypadł z kręgu zainteresowań bydgoszczan, na rzecz kolejnych otwieranych ogromnych galerii handlowych typu mall. Spacerując po centrach wielu miast obserwuję, że podobny los nierzadko spotyka kameralne obiekty tego typu, które z uwagi na lokalizację powinny odnosić ogromny sukces, tymczasem są przez klientów omijane.

Galeria Drukarnia powstała na miejscu zakładów graficznych, które przez dziesięciolecia zaopatrywały większość młodych Polaków w podręczniki szkolne, a ich nauczycielom dostarczały lektury branżowej. Dziś po tym bardzo pożytecznym obiekcie pozostała tylko nazwa, bo nowoczesna bryła budynku w niczym dawnego miejsca nie przypomina. Ciekawy zabieg architektoniczny został wykonany na szczycie galerii, gdzie ocalono zabytkową kamienicę - której nowy obiekt zawdzięcza adres – integrując ją z całością i przykrywając szklaną taflą. Dzięki temu bryła centrum handlowego zyskała niebanalny element, a stary budynek – drugie życie i zadbaną elewację.

Drugie życie zyskała też po kilkunastu latach sama nieudana inwestycja, która z centrum handlowego przekształciła się w najnowocześniejszy w regionie obiekt biurowy o dumnej nazwie Bydgoskie Centrum Finansowe. Rzec, że tętni on obecnie życiem oznaczałoby nadinterpretację, ale funkcjonuje, stanowiąc siedziby biur i instytucji doradczo-finansowych. Co ciekawe, przetrwały w nim te elementy, które w pierwotnej koncepcji stanowić miały jedynie dodatek – punkty gastronomiczne i klub fitness. Tym więc cenniejsze, że obiekt ożywia tak dostojna instytucja jak dom aukcyjny, dzięki cyklicznym eventom i wernisażom której te nietuzinkowe, a na co dzień puste wnętrza, zapełniają się ludźmi i choć przez chwilę tętnią życiem.




 

Komentarze

Popularne posty