WRZEŚNIOWE KUTNO, czyli królewski pałac i róże
KUTNO MIASTO RÓŻ - dzięki staraniom włodarzy i zapewne ze sporym zaangażowaniem miejscowej społeczności, o Kutnie coraz głośniej w Polsce i coraz bardziej - i lepiej kojarzona jest z różami, które stanowią symbol tego miasta. Na początku września cyklicznie odbywa się tu festiwal kwiatowy o pięknej nazwie Święto Róży, który w przyszłym roku będzie celebrował swoje półwiecze nieprzerwanego istnienia. Na te kilka dni Kutno, cały rok rozkwitające różami, staje się prawdziwą stolicą królowej kwiatów. I co roku zaskakuje swoich gości nowymi atrakcjami, warto więc co roku tu powracać...
Nie wiem, kiedy minął ten rok, ale stało się. Kolejne Święto Róży - jakże je pominąć? (sporo wrażeń i przemyśleń zawarłam przy okazji opisu mojej poprzedniej wyprawy do Kutna - polecam lekturę: Święto Róży).
Tym razem wybrałam dzień drugi - i była to znakomita decyzja, bowiem pozwoliła mi spojrzeć na różany event ze zgoła odmiennej perspektywy. Poprzednio miałam niekłamaną przyjemność obserwować florystów w ich mistrzowskim twórczym zapamiętaniu, dziś otrzymałam możliwość przyjrzenia się im ukończonym, danym światu na chwilę dziełom. Wszystkie instalacje i kompozycje zrobiły na mnie - inaczej zresztą być nie mogło - potężne wrażenie. Dopiero przyjrzawszy się z bliska, zajrzawszy niejako do wnętrza aranżacji zyskuje się świadomość technicznego kunsztu i mistrzostwa twórców tych kwiatowych dzieł. Bo naprawdę było co podziwiać: od przemyślnych rozwiązań konstrukcyjnych i technicznych, poprzez użyte materiały pomocnicze, aż po sam dobór i jakość materiału roślinnego i dekoracyjnego. Dech zapiera rozmach, precyzja i osiągnięty efekt - w każdej instalacji inny, w każdej niedościgniony. Bardzo zróżnicowana kolorystyka, niezmiernie różnorodna stylistyka, ale odbiór jednakowy: człowiek ma świadomość, że spogląda na prawdziwe dzieła sztuki. Kwiatowej sztuki... I ten aspekt zawsze jednakowo budzi we mnie pewien rodzaj smutku. Bo rośliny tak są ulotne w swym trwaniu w rozkwicie i takie wydarzenia to niejako próba ocalenia ich przez zapomnieniem, które nieuchronne... Aura w tym roku tak sprzyjająca zwiedzającym, fatalna jednak była dla roślin w kompozycjach, bo upał nie jest tym, co wpływa pozytywnie na kondycję ściętych kwiatów i zieleni. Tym większy szacunek należy się florystom za to, że mimo ogromnego nasłonecznienia, użyty materiał znakomicie sobie radził. W tym też przejawia się mistrzostwo twórców, że zdołali rośliny odpowiednio przygotować, co wymagało z pewnością specjalistycznych działań.
Absolutnie urzekła mnie, ale i szczerze zachwyciła instalacja florystyczna, umieszczona w fontannie na Placu Wolności. Lekka, wymowna, wymagająca wiedzy technicznej, genialnie osadzona w dnie - wykorzystująca szczeliny konstrukcyjne do umocowania roślin; piękna kolorystycznie, ażurowa, wielostronna, strzelista. Pochwały mogłabym sypać jeszcze długo... Smutno mi jedynie, że tak skomplikowana grupa kompozycji została nieco bezmyślnie pozbawiona pustej przestrzeni wokół, dzięki której jeszcze zyskałaby wymownością. Ten, kto pozwolił otoczyć fontannę z trzech stron tandetnymi, niespójnymi stylistycznie namiotami i budkami jarmarcznymi odebrał mnóstwo piękna kwiatowej instalacji. Nie dało się jej z żadnej strony sfotografować, by w tle nie krzyczały akcenty kupieckie. Szkoda, bardzo szkoda...
Dobrze choć, że z czwartej strony fontanny znajduje się na Placu Wolności pawilon wystawowy, w którym prezentowana była - rewelacyjna w moim odczuciu - wystawa makrofotografii, poświęcona wybitnej bohaterce - wyhodowanej dla uczczenia 50-lecia odbudowy Zamku Królewskiego odmianie róży "Królowa Warszawy". Przed pawilonem witała gości intensywnie różowa kwiatowa sceneria fotościanki, zachęcająca do wykonania okolicznościowych idyllicznych zdjęć.
Nowoczesne wystawy pozwalają wielowarstwowo oddziaływać na zmysły odbiorcy. Tutaj wykorzystano przekaz wizualny w postaci zachwycających zdjęć róży, okraszonych poetyckimi opisami treści. Część ekspozycji stanowi film, prezentujący tydzień z życia kwiatu, zaś w centralnej części pomieszczenia ekspozycyjnego przyjrzeć się można nieco porcelanowo-kremowo-magnoliowym świeżym kwiatom Królowej Warszawy. Dodatkowym elementem jest mistrzowska kompozycja florystyczna, prezentująca wariację na temat płaszcza królowej. Całość naprawdę porusza zmysły i zapada głęboko w serce.
Nie ukrywam, że dla mnie w tym roku dodatkową zaplanowaną i bardzo wyczekiwaną atrakcją była wizyta w otwartym właśnie po renowacji Pałacu Saskim, który jako budynek urzekł mnie już kilka lat temu, podczas mojej pierwszej turystycznej wizyty w Kutnie. Wówczas zadziwił mnie swoją obecnością w centrum miasta - zaniedbana, cicha, jakby porzucona piękność o ogromnym potencjale. Jeśli mam być szczera, zaskoczył mnie fakt, że to pałac - podróżny, ale jednak królewski - bo mi się kojarzy raczej ze szlacheckim dworem. Bardzo ucieszył mnie fakt, że po renowacji zachowano pastelowość bryły i nie wyeksponowano szachulcowej konstrukcji w jej klasycznej, ciemnobrązowej barwie drewna. Bryła jest dziś mocno niejednorodna, bo ucierpiała na przestrzeni wieków, ale w swej współczesnej postaci, gdzie elementy historyczne spojono ze współczesnymi, potrafi cieszyć oko. Najbardziej urzeka mnie elewacja frontowa, od strony ulicy Narutowicza, zwieńczona cesarskim orłem.
Spacer po budynku - noszącym obecnie nazwę Muzeum Pałac Saski w Kutnie - odbyłam z ogromną ciekawością i sporym zachwytem. To niepowtarzalna okazja, by odwiedzić muzeum tuż po jego otwarciu dla zwiedzających, gdzie wszystko lśni nowością i czystością, a historia tego miejsca w nowej funkcji dopiero się zaczyna. Budujący był fakt, że w XXI wieku do budynku historycznego ciągnęły takie tłumy, że aby się doń dostać, trzeba było odstać w niemałej kolejce - a mimo to wszyscy cierpliwie czekali.
Wnętrza kolorowe, pięknie urządzone w stylu z czasów pałacowej świetności, a gospodarze obiektu zadbali o szczegóły z ogromną pieczołowitością. Odrestaurowane meble, ciężkie kotary w oknach, zrekonstruowane piece, kolekcje porcelany, złoto ram luster i obrazów robią ogromne wrażenie na zwiedzających. Dodatkowo, w weekend otwarcia muzeum, gości witali ubrani w dawne stroje dworskie gospodarze, na pokojach można było spotkać damy dworu i dostrzec przemykające cienie dawnych mieszkańców, wprowadzone, dzięki nowoczesnym, holograficznym technologiom. Na dziedzińcu prezentowane były dawne tańce dworskie, w samym pałacu i jego otoczeniu odbywały się warsztaty i pokazy rzemiosł dawnych - innymi słowy można było zatopić się w pięknie historii i kultury polskiej.
Nie sposób było również przeoczyć godnej królewskich wnętrz oprawy kwiatowej całego obiektu, który witał przybyłych już od progu najwyższej jakości kompozycjami florystycznymi, osadzonymi w charakterystycznych paskowanych donicach. Kolorystyka tych biało-czerwono-zielonych naczyń to wzory, przeniesione z ogrodów królewskich warszawskiego zamku, odtworzone na postawie obrazów Canaletta. We wnętrzu pałacu również zadbano o kwiatowy wystrój wszystkich reprezentacyjnych pomieszczeń, a każda kompozycja godna była królewskiego wnętrza.
Czas by powiedzieć coś o samym Święcie Róży.
W tym roku zdanie podtrzymuję - niezmiennie uważam, że to znakomita inicjatywa, która powinna przypaść do gustu każdemu. Ciekawe jest to, jak delikatny kwiat stał się od półwiecza elementem rozwijającym estetycznie, kulturalnie i społecznie miliony ludzi (bo tyle zapewne gości musiało już świętujące Kutno odwiedzić).
Na ogrodników czekał oczywiście kiermasz, a na nim przeogromny wachlarz sadzonek - wszystkie zdrowe i dorodne, wszystkie kusiły pięknem kolorowych kwiatów, wszystkie chciałoby się zabrać do domu.
Park Traugutta tradycyjnie stał się tłem znakomitych instalacji florystycznych, które zostały sfotografowane z każdej możliwej strony, w towarzystwie pozujących gości i bez nich. By zrobić zdjęcia, trzeba było niekiedy odstać w kolejkach, ale kto się oprze okazji, by się uwiecznić wśród takiego piękna?
W sobotnie południe miało miejsce zdarzenie bez precedensu - pokaz różanych kompozycji, będących elementami wcześniejszego kwiatowego show. Stało się to również okazją do poznania tegorocznej Królowej Róż.
Okazją nie lada była nie tylko możliwość podziwiania pięknych pań w pięknych kwiatowych strojach, ale również możliwość spotkania z twórczyniami tych kreacji - ikonami polskiej florystyki.
Wnętrza Kutnowskiego Domu Kultury tradycyjnie zapraszały na wystawę najpiękniejszych róż hodowanych w Polsce.
Towarzyszyła im fenomenalna wystawa fotograficzna "Róża jest kobietą" autorstwa Agnieszki Dąbrowskiej-Walczak oraz piękne kompozycje kwiatowe, które brały udział w konkursie publiczności. Maleńką satysfakcję sprawił mi fakt, że zwyciężyło "Królewskie berło", na które i ja oddałam swój głos. Ale niezależnie od wyniku - zachwycające były wszystkie. I przy każdej trzeba było podziwiać kunszt i wyobraźnię jej twórcy.
Na mnie ogromne wrażenie zrobiła dbałość o szczegóły, bo to ona stanowi o klasie imprezy. W Kutnowskim Domu Kultury, gdzie odbywały się wystawy i pokazy, zadbano o kompozycje kwiatowe nawet w takich miejscach jak portiernia, kasy a nawet toalety. I wszystkie piękne, i wszystkie świeże, i wszystkie dostojne.
Bardzo różane propozycje przygotowała - udekorowana złoconymi i białymi kwiatami - Cukiernia Wasiakowie. W ofercie znalazło się na Święto Róży mnóstwo smakołyków z różanym akcentem. Były oczywiście pączki z różą. Zachwycały oko ciastka w kształcie róży idealnej, wzbogacone jadalnymi perełkami. Suszone płatki róży wieńczyły wuzetki, eklerki i torcikowe monoporcje. Różany smak - w towarzystwie malin - pojawił się w różowych czekoladowych batonikach, bezach i kremach. Nie zabrakło oczywiście lodów różanych. Gratulujemy cukiernikom tak bogatego okolicznościowego asortymentu, który zapewne ucieszył niejednego łasucha.
Jedni wolą oglądać kwiaty, inni zjeść coś smacznego lub zrobić zakupy, jeszcze inni wybierają szaleństwa w lunaparku, są też i tacy, którzy preferują clubbing i niespieszne picie drinków albo koncert na stadionie. O wszystkich tych ludzi Kutno zadbało - dla wszystkich przygotowane były bardzo dopracowane propozycje. Tradycyjnie nie zabrakło również unikalnych okolicznościowych gadgetów (koszulek, toreb, magnesów itp.). Należą się słowa uznania dla organizatorów, że ogarnęli tak ogromne przedsięwzięcie, które z całą pewnością uznać należy za ogromny sukces!
Komentarze
Prześlij komentarz