POWĄZKI WOJSKOWE - oaza wiecznego spokoju

 

POWĄZKI WOJSKOWE – nekropolia wojskowa i komunalna, stanowiąca część warszawskiej dzielnicy Powązki, mylona niekiedy ze znacznie większym Cmentarzem Powązkowskim, który usytuowany jest w pewnym oddaleniu przy tej samej ulicy. Miejsce, które w zgiełku metropolii pozwala na chwilę zadumy. O ile ktoś takie oazy ma w zwyczaju odwiedzać.

 

Miewam takie dni, gdy lubię odwiedzać cmentarze. Tam już w żadnej historii nic się nie zmieni, los, raz zapisany, się dokonał, przebrzmiały słowa, salwy śmiechu, pozostała cisza. I spokój. Wieczny spokój.

Zastanawiam się niekiedy, jak potężna armia ludzi by się pojawiła, gdyby wszyscy, na danym cmentarzu pochowani, nagle powrócili. Czy by się fizycznie na tym cmentarzu zmieścili?

Dlaczego wybrałam Powązki Wojskowe, a nie najsłynniejszy cmentarz w Polsce, czyli Powązkowski? Szczerze? Sprawa banalnie prosta - bo autobus się przy nim zatrzymał. Bo nigdy wcześniej go nie odwiedzałam. Poza tym nieco intrygowało mnie, jak wygląda warszawski cmentarz niewyznaniowy, bo na katolickich byłam już nie raz.

Najbardziej kojarzoną częścią Cmentarza Wojskowego na Powązkach są oczywiście kwatery wojskowe, a ponadto Aleja Zasłużonych, którą równie dobrze można by nazwać Aleją Sław. Leżą tu obok siebie w równych rzędach słynni artyści, ludzie nauki, politycy, sportowcy i choć być może kiedyś stali w przeciwnych szeregach i drastycznie różnili się poglądami, ateiści i wierzący, teraz łączy ich jedno – już ich z nami nie ma. A czy są gdzie indziej i czy są gdziekolwiek, na to pytanie każdy z nas musi sobie odpowiedzieć sam, zgodnie ze swym światopoglądem.

Rzeczywistość jest nieubłagana – pozostały po nich jedynie nagrobki, pomniki, pamiątkowe płyty, kamienie… i mam nadzieję, że również mnóstwo dobrych wspomnień w ludziach, wśród których żyli, tworzyli, działali, odkrywali, rządzili, byli…

Cmentarz ten jest stosunkowo nowy, więc trudno tu znaleźć porośnięte mchem i bluszczem kilkusetletnie rodzinne grobowce. Można za to zaobserwować współczesne, a w istocie ponadczasowe trendy w grzebaniu i upamiętnianiu zmarłych. W przeciwieństwie do wielu wiejskich i małomiasteczkowych cmentarzy, gdzie króluje tandeta chińskich konglomeratów, kule, kolumny i aniołki prześcigają się w tworzeniu pseudopiękna ze sztucznego marmuru tu zdecydowanie dominuje klasa. I jakość.

Spacerując wzdłuż ciasno zasiedlonych ścieżynek, czuję pewien rodzaj onieśmielenia. Bo spoglądam na miejsca upamiętnienia wielu ikon historii, która dokonywała się za mojego życia. Osoby rozpoznawalne, ważne, znaczące, podziwiane, czy budzące lęk, zredukowane do nagrobka z nazwiskiem. Bo tak naprawdę pozostaje tylko pamięć żywych, dopiero bez niej człowiek staje się naprawdę martwy i przestaje istnieć. I to przyspieszone bicie serca, gdy odczytuję kolejne znane nazwisko…

Interesuję się florystyką pamięci i to nie tylko funeralną, ale również okolicznościową. W moim odczuciu, podstawą kompozycji nagrobnych muszą być rośliny naturalne. W przeciwnym razie wypacza się idea i sens ich składania. Uczczenie zmarłych żywymi kwiatami ma wytłumaczalny sens, upamiętnienie ich kolorowymi kawałkami plastiku w kształcie roślin jest sporym nieporozumieniem. Cóż z tego, że praktyczniej, co z tego, że trwalej? Jestem minimalistką, uważam, że nie trzeba wykupić całej kwiaciarni, by okazać komuś uczucie – równie wartościowym gestem jest złożenie pojedynczego kwiatu lub choćby pięknej drobnej gałązki. Dlatego cierpię, gdy ludzie na potęgę tworzą – zwłaszcza w okolicach Wszystkich Świętych – pseudokwiatowe pstrokate koszmarki, w których ideą przewodnią jest chęć dominacji nad sąsiednimi grobami; żeby się pokazać. A gdzie w tym całym przedsięwzięciu zmarły? Czy dla niego ma to znaczenie czy nasza wiązanka jest największa i najdroższa na cmentarzu? Jego to już naprawdę nie dotyczy!

Lubię obserwować cmentarze między innymi z perspektywy budowy i wystroju nagrobków. Wniosek mój jest taki, że im mniejsza miejscowość tym bardziej tandetne i przeładowane dekoracje.

Na Powązkach Wojskowych sprawy mają się zgoła inaczej. W Alei Zasłużonych sporo kamieni – polnych, unikatowych, wymownie pękniętych, symbolicznie pochylonych. Skromne z pozoru, w istocie niezwykle kosztowne to formy upamiętnienia, z uwagi na wagę, koszty transportu i potrzebę użycia specjalistycznego sprzętu. Głazy naturalne to monolity, nie tknięte ludzką ręką wcale, niekiedy lekko podrapane dłutem, by wyryć inskrypcję lub wykuć nazwisko pochowanego. Jeśli pojawia się tu marmur to również naturalny i najwyższej jakości. Ozdób niewiele, ale prawdziwa jakość broni się prostotą formy. Ani jednego sztucznego kwiatu (naturalnych co prawda również niewiele), przeważa światło zniczy – symbol wieczności i niematerialności. Na Powązkach pochowane są liczne osobistości, które rozniecały w ludziach ogień działania i myślenia, płomień na ich mogiłach staje się więc podwójnie wymowny.

Ryzykuję niezrozumienie, ale z pełną odpowiedzialnością twierdzę, że jest tu pięknie. Nagrobki sterylnie zadbane, każdy z nich inny, całość pozbawiona tandetnej potrzeby wystawności w stosunku do sąsiadujących grobów. Każda kwatera to osobny mikroświat.

 

Nie przebywałam tam zbyt długo. Bo na cmentarzu zawsze dopada mnie taki moment, gdy pogrążywszy się w rozmyślaniach nad istotą bytu, przemijaniem, nietrwałością świata i nieodwracalnością czasu czuję, że muszę powrócić do żywych. Specyfika cmentarnej ciszy, mimo śpiewu ptaków, szumu drzew i rozmów przybyszów sprawia, że łatwo mi zatęsknić za zgiełkiem miasta i śmiechem dzieci – bo to są nieodłączne dźwięki świata żywych.

Można pięknie żyć, można pięknie umrzeć, można mieć piękny pogrzeb. Ale Powązki Wojskowe pokazują, że można również być naprawdę pięknie pochowanym. O to jednak muszą już zadbać nasi następcy…

 PS Zdjęć tym razem nie robiłam - nie miejsce ku temu, moim zdaniem. Ale poniżej przytaczam przykłady własnych kompozycji, które się w klimat omawianej - i każdej innej - nekropolii wpisywały...




 

Komentarze

Popularne posty