STARY BROWAR - nowe życie

STARY BROWAR – jedno z najbardziej znanych i rozpoznawalnych centrów handlowych w Polsce, stanowiących wizytówkę Poznania i sławiących nazwisko rodziny Kulczyków. Choć trudno w to uwierzyć, obchodzi właśnie 19 urodziny. I przez wszystkie lata istnienia jest niezmiennie lubiane zarówno przez klientów, jak i turystów. Obsypane nagrodami przez specjalistów i podziwiane przez odwiedzających podczas robienia zakupów. Naprawdę warte odwiedzin.

 

Pofabrycznych terenów zrewitalizowanych w centrach wielu miast jest już w Polsce sporo. Ma na przykład Łódź swoją Manufakturę, Włocławek - Wzorcownię, Warszawa - Konesera. Łączy je chlubny fakt, że te nowoczesne centra handlowo-kulturalno-usługowe powstały w miejscu niszczejących murów dawnych fabryk. Zaniedbane tereny, porośnięte chaszczami stanowiły przed wiele lat zmorę licznych włodarzy miast. Dopóki ktoś nie dostrzegł ich potencjału i nie zdecydował się wydobyć tkwiącego w nich piękna i możliwości. Skoro w znakomitych lokalizacjach, na ścisłych niemal starówkach, stoją stuletnie i starsze zdrowe mury, które przetrwały wojenne zawieruchy i przemiany ustrojowe, dlaczego nie nadać im drugiego życia?

Bez względu na to, jakie motywy kierowały inwestorami, ja jestem im ogromnie wdzięczna za trud podźwignięcia z rozsypki tego, co jeszcze dało się uratować, by powtórnie rozkwitło. Takie mamy teraz smutne czasy deweloperskie, że bezrefleksyjnie burzy się i wyrywa z korzeniami stare, solidne i naznaczone historią, by postawić w to miejsce słabe, ulotne, bezduszne, a czasem tylko po prostu nowe. Giną parki, znikają stuletnie budynki, dając w zamian miastom nieciekawe i bezbarwne bryły, obsadzone rachitycznymi roślinkami. I choć nazywa się to często górnolotnie, a chwytliwie - jest zwyczajne, niskobudżetowe i kiepskie.

Kiedy prześledzi się karty literatury, łatwo dojść do wniosku, że nagromadzenia handlu miały niegdyś głównie charakter cykliczny. Kilka razy w roku odbywały się większe imprezy, zwane jarmarkami, organizowane zazwyczaj z okazji świąt roku kościelnego (czego następstwem są tak lubiane do dziś jarmarki bożonarodzeniowe) lub patrona (najbardziej znany, popularny i współcześnie to Jarmark Dominikański). Regularnie natomiast, zazwyczaj w określone dni tygodnia, miały miejsce targi, usytuowane zazwyczaj przy głównym placu miejscowości, które licznie gromadziły zarówno wystawców, jak i kupujących, ale także gapiów i awanturników.

Dotarcie na targ było często starannie przygotowaną wyprawą, wiązało się z założeniem czystej, a nawet odświętnej odzieży i dostarczało mnóstwa rozrywki zarówno w fazie planowania, jak i samej imprezy.

I dziś wizyta, zwłaszcza w prestiżowych centrach handlowych, staje się niekiedy wydarzeniem. Zwłaszcza, gdy jest docelowym punktem podróży do dużego miasta. 

Dla niektórych grup społecznych pobyt w galeriach handlowych stał się wręcz uznanym sposobem na spędzanie wolnego czasu. Przedpołudniami przybytki te bywają licznie odwiedzane przez wagarującą młodzież, wesoło wałęsającą się grupkami, bądź pojedynczo (co - choć w nieco przerysowanej postaci - dosadnie pokazuje głośny niegdyś film "Galerianki"). O zgrozo, sklepy stanowią również kierunek spacerów młodych matek z dziećmi, przedkładających nad zdrowie i komfort swoich pociech, własną próżność, związaną z podziwianiem kolorowych wystaw. Licznie dostępne lokale gastronomiczne to dogodne, anonimowe miejsce spotkań biznesowych oraz przestrzeń do pracy zdalnej przy filiżance napoju. Przezabawną i silnie zauważalną grupę stanowią towarzysze czyniących zakupy pań, często fundatorzy tych szaleństw. Niezmiennie znudzeni, okupują wszelkie dostępne siedziska, przysypiając, skupiając się na telefonach, a niekiedy łypiąc nerwowo, jakie też łupy kobiet obciążą ich i tak już nadwyrężone konta.

Od pewnego czasu zaczęłam przyglądać się wnikliwiej galeriom handlowym, w odniesieniu nie do sklepów, a do strony architektonicznej tych obiektów. Bywa naprawdę różnie. Jeśli się zastanowić, okazuje się, że w obiektach o wnętrzach pięknych i nietuzinkowych ludzie przebywają chętniej i częściej, zaś w mdłych i czysto użytkowych - jedynie w celach handlowych. Sekret sukcesu tkwi chyba ponadto w wielofunkcyjności.

Centra handlowe podlegają zazwyczaj modom. W jednych się bywa, inne przestają być popularne. Jednak te najbardziej prestiżowe i eleganckie zazwyczaj cieszą się niesłabnącą renomą. Wśród nich szczególne miejsce zajmuje Centrum Handlu, Sztuki i Biznesu Stary Browar w Poznaniu.

Snując swoje rozważania, nie posiłkuję się żadną literaturą fachową, a jedynie własną wiedzą oraz rodzącymi się w mojej głowie spostrzeżeniami i wnioskami.

Przeważająca większość wielkopowierzchniowych obiektów handlowych, które odwiedziłam, utrzymana jest w jasnych barwach, co w połączeniu z intensywnym oświetleniem powoduje przebodźcowanie - powstaje przestrzeń chłodna, wręcz nieprzyjazna i przy dłuższym pobycie nużąca oraz wywołująca potrzebę pilnego wyjścia. Stary Browar urzeka w tej kwestii odmiennością. Jest... jak stary browar - otula ciemną oprawą ceglanych murów i grafitem elementów technicznych, zaprasza zakamarkami, a także jest bardzo ciekawie i umiejętnie oświetlony, co sprawia, że nie chce się go opuszczać.

Tu zresztą całą przestrzeń kreowana jest tak, by klient zapomniał, że znajduje się w ciasno upakowanej śródmiejskiej przestrzeni po dachem, a dał się uwieść złudzeniu, że przechadza się alejkami europejskich stolic mody i pośród zacisznych kawiarnianych zaułków. Dodatkowo, poprzez istnienie mnóstwa przejść  i różnorodnych połączeń między poziomami i częściami kompleksu, odwiedzający są niejako zapraszani do swobodnych spacerów i odkrywania kolejnych niuansów obiektu.

Stary Browar naprawdę jest niczym miasto, bo można tu nie tylko zrobić zakupy, ale również najeść się i napić, spotkać ze znajomymi, popracować czy skorzystać z rozrywek, w postaci kin i koncertów, a nawet zadbać o kondycję fizyczną. Do niedawna kompleks chlubił się również luksusowym hotelem butikowym Blow Up Hall 50 50, niestety jednak czasy pandemii zredukowały tę działalność, nad czym ubolewają jego bywalcy, bowiem był - zdaniem znawców - nietuzinkowym dziełem sztuki hotelarskiej. 

Znakomicie o wartości kompleksu stanowi fakt, iż oferuje on usługę zwiedzania z przewodnikiem. Bo jest co podziwiać. I jest o czym opowiadać. I jest co odkrywać. Gmachy z historią, nosząc w murach powiew przeszłości, zawsze mają inną aurę, niż nowoczesne hale handlowe. I noszą w sobie element tajemnicy.

Stary Browar jest jednocześnie wieloaspektowym miejscem sztuki. Przy uważniejszym rozejrzeniu się, dostrzeżemy licznie obecne artefakty: od żółto-niebiesko-zielonych, jaskrawych pasów naniesionych na filary w Atrium, które bardzo przyciągają uwagę swoją odmiennością w stosunku do reszty przestrzeni, poprzez geometryczne rzeźby Citta Gentile („Miasto Przyjazne”) na mostkach, spinających poziomy od strony parku, klimatyczny obraz na desce przy windach na górnym poziomie Atrium, cykl staromiejskich panoram na drzwiach wind, aż po Opertus Lunula Umbra („Ukryty Cień Księżyca”) – kinetyczną metalową rzeźbę, nawiązującą kształtem do pędraka, uroczo zwisającą nad otwartą przestrzenią eventową przy Pasażu. Najbardziej znanym dziełem sztuki, obecnym w kompleksie, jest usytuowana na parterze Atrium rzeźba Tsuki-no-hikari („Blask księżyca”) Igora Mitoraja, zwana popularnie Maską. Wzorowana na posągach antycznych bohaterów, zdaje się ona spoglądać czujnie w przestrzeń i kontrolować sytuację. Czy zakupy pozwalają nam przywdziać maski? Czy przeciwnie – zdejmujemy je wówczas, odsłaniając swoje prawdziwe oblicza i realizując marzenia?

Nie sposób również przeoczyć ogromną rzeźbę kufla, wykonaną z brązu, usytuowaną na browarnym dziedzińcu, tuż pod zegarową wieżą.

Stąd już tylko krok do galerii sztuki, w której obecnie można podziwiać niezwykle interesującą wystawę polskiej szkoły plakatu „Plakat wisi”. Kolejne piętra galerii odsłaniają nam żywą historię odradzającej się Polski, a także dają przegląd plakatów propagandowych oraz afiszy artystycznych. To niepowtarzalna okazja, by zatopić się w przeszłości, dzięki polskiej sztuce graficznej, która ma w swym dorobku prawdziwe arcydzieła. Wystawa ma charakter czasowy, naprawdę warto ją odwiedzić.

Sam obiekt Galerii na Dziedzińcu to również wspaniała przestrzeń artystyczna i zwyczajnie piękny budynek. Szczególne wrażenie zrobiło na mnie rozwiązanie doświetlenia galerii od strony dachu oraz panoramiczne okno z widokiem na park.

Kiedy pierwszy raz w życiu mijałam Stary Browar, mój niewypowiedziany zachwyt wywołało nietuzinkowe ogrodzenie parku, przylegającego do galerii od strony ulicy Ogrodowej. Minęły niemal dwie dekady, a minimalizm i pomysłowość tego rozwiązania nadal mnie fascynuje. Stworzony tu płot jest formą nowoczesnej palisady, wykonanej z pionowych rur, okalających cały teren zielony, usytuowanych w tak wyważonej odległości od siebie, że nie pozwalają się przecisnąć nawet wyjątkowo szczupłej osobie, a jednocześnie - poprzez brak jakichkolwiek łączeń między elementami - tworzą wrażenie półotwartej, ledwie przysłoniętej stalowym ażurem przestrzeni, która zaprasza do odwiedzin. Nigdzie więcej tak pięknego w swej prostocie rozwiązania nie spotkałam.

Najnowocześniejszym fragmentem fasady obiektu jest - usytuowany w centralnej części od strony parku - fragment, wykonany z blachy, w mojej głowie przywodzący skojarzenie ze zgniecioną i rozprostowaną puszką piwa, co mogłoby stanowić wspaniałą metaforę odrodzenia i ponownego użycia browaru w nowej funkcji.

W przeciwieństwie do statycznych ceglanych murów, ta część elewacji zdaje się tętnić życiem. Odbijając obłoki i zmienne słoneczne naświetlenie, stanowi wyjątkowo wdzięczny obiekt fotograficzny. A kiedy spogląda się na nią z perspektywy ulicy Ogrodowej, znakomicie spina się w całość z palisadowym, równie nowoczesnym ogrodzeniem.

Samego parku niestety nie polubiłam. Jest za mało roślinny i za mało parkowy. Brakuje większej ilości ławeczek, ale rozumiem, że to zabieg celowy, zachęcający do szybkiego przejścia alejkami, by zatopić się we wnętrzu galerii. Dobrze choć, że dzieci znajdą tu nieco atrakcji, a młodzież chętnie przysiada na leżakach i na trawie wokół drzew. W moim odczuciu ta część kompleksu jest nieco niedoinwestowana, choć nie wiem, jaka myśl przyświecała twórcom, nadającym mu taką właśnie postać. Dla mnie to po prostu nie do końca zrewitalizowany, nieciekawy park miejski. Przepraszam jednak, jeśli jakiegoś jego aspektu zwyczajnie nie dostrzegłam lub nie odczytałam.

Poszukiwałam dziś tych wszystkich aspektów Starego Browaru, które stanowią o jego niepowtarzalności i wyjątkowości. Dla mnie stanowi on perłę współczesnej sztuki urbanistycznej, której w żaden sposób nie zakłóca jego funkcja utylitarna.

Nie jestem poznanianką, Starego Browaru nie znam zbyt dobrze, choć odwiedzam go cyklicznie, ale mimo iż zdecydowanie nie lubię centrów handlowych, tę jedną galerię niezwykle szanuję. Bo prezentuje zdecydowanie inną jakość. Bo oferuje znacznie więcej, niż tylko zakupy. Bo Stary Browar stanowi markę sam w sobie. Bo Polska może i powinna być z niego dumna!

Komentarze

Popularne posty