BORNE SULINOWO – kurort inny niż wszystkie
Znana w Polsce skromna miejscowość o trójczęściowej historii, mocno obrosła mitami, nieco niepokojąca. Jej ostatni rozdział liczy zaledwie trzydzieści lat, a w chwili otwarcia w 1993 roku Borne Sulinowo stanowiło przejściowo najmniejsze miasto w Polsce. Najsłynniejszą, choć najmniej chlubną postacią, która odwiedziła te tereny był Adolf Hitler… Od lat ulubiony kierunek miłośników techniki militarnej, survivalu oraz urbexu, z uwagi na dawno pełnioną, a zarzuconą funkcję garnizonu wojsk niemieckich i radzieckich. Tymczasem miejscowość ma do zaoferowania znacznie więcej…
Drogi coraz węższe i słabszej jakości, ostry skręt w Nadarzycach i oto rozpoczyna się wjazd na dawne tereny wojskowe, którego zwieńczenie stanowi, zbudowane na planie orła o rozpostartych skrzydłach, Borne Sulinowo.
Aleja wjazdowa niczym z bajki – gęsto porośnięta drzewami o splatających się gałęziach, dająca ukojenie w upalny letni dzień, poprowadzona w wąskim przesmyku pomiędzy dwoma jeziorami – naturalna bariera, nie do przebycia przez niepożądanych postronnych.
Pierwsze wrażenie to przede wszystkim widoczny kontrast między starym a nowym, między tym, co w ruinie, a tym, co zadbane. Te ruiny jednak to nie całkiem porzucone smutne elementy infrastruktury, a jakby żywe pomniki przeszłości, która zdaje się nie chcieć odejść w zapomnienie (Borne Sulinowo).
Miasto przeżyło w swoich dziejach mnóstwo zła i traumatycznych zdarzeń, ale chce się piąć naprzód i naprawdę zręcznie mu to wychodzi.
Ta opowieść nie będzie o przeszłości, o militariach i smutku. Bo Borne Sulinowo ma również cudowne, wakacyjne oblicze i warto je pokazywać światu.
Tuż poza betonowym poradzieckim murem, oddzielającym miasto od reszty leśnego terenu, natrafić można na miejsce, tchnące ogromną nadzieją – Park Narodzonych. W moim odczuciu przestrzeń to wysoce symboliczna – niejako odwrotność cmentarza, pole nadziei, dar dla natury. Każde urodzone w Bornem Sulinowie dziecko otrzymuje tu drzewo, nazwane jego własnym imieniem. Drzewka, sadzone w równe rzędy, wolno zapełniają przeznaczony dla nich placyk, ale systematycznie ich przybywa. Dodatkowe przesłanie tkwi w fakcie, że umieszczanymi w parku roślinami są dęby – królewskie drzewa, symbole długowieczności, stabilności i potęgi, co daje poczucie, że dzieci zostają obdarzone nadprzyrodzoną opieką.
Jest w Bornem uliczka, która zdaje się zupełnie do reszty miasta nie pasować – Lipowa. To najstarsza arteria w mieście, sięgająca jeszcze XVI wieku, pochodząca z czasów wsi Lipie, która wokół niej się koncentrowała. Pozostałością tego związku jest dzisiejszy herb Bornego Sulinowa – rozłożysta dorodna lipa. Uliczka ta przyciąga odmiennością - zwyczajna, sielska, tchnąca spokojem. Jest piękna kolorami domków, opadających zgrabną wstęgą ku jezioru, skąpana w wielobarwnych kwiatach przydomowych ogródków, otulona soczystą zielenią.
U jej podnóża rozpoczyna się ścieżka turystyczno-spacerowa, która niespiesznie wije się wzdłuż brzegu jeziora Pile, prowadząc przechodniów i rowerzystów prze trzy plaże i marinę, a kończąca się wprost u stóp kultowej lokalizacji w mieście – opuszczonego Domu Oficera. Ten ostatni budynek, mimo że mocno zdewastowany, nadal zachwyca nietuzinkowym pięknem bryły i budzi ogromny smutek, że popadł w taki stan. Na podstawie zachowanych zdjęć można bowiem bez trudu wyobrazić sobie, jak znakomity był to obiekt oraz jak bogate życie kulturalne i rozrywkowe w nim toczono.
Już od wjazdu do miasta uwagę przyciąga potężnych rozmiarów kompleks dawnego szpitala wojskowego, pieczołowicie wyremontowany i zadbany, położony w sosnowym parku, a pełniący obecnie funkcję Centrum Rehabilitacji dla osób chorych na SM. Ośrodek ten cieszy się znakomitą, zasłużoną renomą, co bardzo cieszy. Ślicznie zaprojektowana infrastruktura, kojąca zieleń otoczenia i ciesząca oko arcyciekawa bryła być może choć odrobinę łagodzą pensjonariuszom gorycz choroby.
Że życie toczy się jednak bujnie w tym okrytym lasem mieście świadczy najlepiej fakt, iż obecna tu Biedronka czeka na swoich klientów aż do pierwszej w nocy. Nie trzeba więc przywozić ze sobą zapasów, a jedynie umysł otwarty na nowe doznania.
Nieco niepokojące wrażenie może zrobić na mieszczuchu relatywnie nikły ruch miejski w ciągu dnia, gdy ulice są niemal puste, a przechodnie kroczą niespiesznie w sobie wiadomych kierunkach. Ale dla przybysza jest to dodatkowy element, budujący poczucie spokoju.
Jest w Bornem Sulinowie jakaś ulotna magia. Błogi spokój codzienności, cisza za dnia, nieprzenikniona czerń nocy, rozświetlona gwiazdozbiorami i magicznie przecinana spadającymi w lipcu gwiazdami oraz poczucie izolacji, wynikłe z położenia w głębi lasów i z dala od przelotowych dróg sprawiają, że miasteczko to jawi się jako sielska oaza na mapie zabieganego świata. Pobyt tutaj uspokaja, wycisza, odmienia…
Komentarze
Prześlij komentarz